ArtulinoNet

www.artulino.net

Upadek Hyperiona. Dan Simmons

2018-10-12
Upadek Hyperiona. Dan Simmons
Czyli walka z bogiem bólu w cieniu wojny.

M. Joseph Severn to artysta, po trochę poeta, przynajmniej w poprzednim wcieleniu, po trochę rysownik. Zostaje zaproszony na przyjęcie. Dość szczególne przyjęcie, ostatnie w życiu, do jakiego przywykliśmy. Podobne spotkania odbywają się wszędzie. Na spotkaniu ma się spotkać prezydent Hegemonii Meiną Gladstone. Będą rozmawiać o pielgrzymce do Grobowców Czasu.

Josepg Severn ma wiadomości o pielgrzymce z dość nietypowego źródła, on o niej… śni. W tym samym czasie wybucha wojna pomiędzy Hegemonią a Intruzami. Najechali oni układ Hyperiona, tego samego, w którym są Grobowce Czasu i pielgrzymka.

Opowiada on o kontynuacji losów pielgrzymów, tych samych co w poprzedniej części – „Hyperion”.

Losy ich są nie wesołe, część z nich dostaje się w szpony/kolce/łapy/etc. Chyżwara (czyli jak się nazywa w tym tłumaczeniu Dzierzba).

Pomimo że los pielgrzymów jest nie do pozazdroszczenia, to jest mało znaczący w porównaniu do losów samej Hegemonii. Intruzji okazali się dużo sprytniejsi. Dochodzi do inwazji i to nie tylko na Hyperiona.

Upadek Hyperiona” to, jak można się domyśleć, kontynuacja powieści „Hyperion”. Ma nieco inny sposób narracji, losy Severna przeplatają się z opowieścią o losach pielgrzymów. Nie ma tak jak w poprzednim tomie całej serii opowieści. Czy to lepiej? Nie, dla mnie obie równie dobrze się czytało.

Choć w „Upadku Hyperiona” poznajemy koniec losów bohaterów, mam wrażenie, że autorowi lekko zabrakło pomysłów i dążył do jak najszybszego zakończenia powieści. Nie oznacza to, że ten tom jest słaby, czy zły. Owszem odstaje od poprzednika, ale wciąga.

Na pewno „Upadek Hyperiona” powinni przeczytać ci, którzy skończyli poprzedni tom. Oczywiście nie ma sensu czytać „Upadek Hyperiona”, jeżeli się nie zna samego „Hyperiona”.

Artur Wyszyński