Czyli: wypaczony Yggdrasil?
Mężczyzna budzi się w jakimś błocie. Panują kompletne ciemności, z rzadka tylko oświetlane jakimiś błyskami. Przebudzonemu jest zimno, jest półnagi. Próbuje dostać się do źródła błysków – jest to jakaś latarka przyczepiona na uniformie na zwłokach, a w zasadzie już szkielecie. Wchodzi w jej posiadanie i świecąc wokoło, odkrywa, że jest w jaskini. Oprócz niego są tam stosy kości. Ludzkich kości. Znajduje drogę w górę, jest ona ciężka, trzeba się czołgać. Trafia w końcu na zamknięte metalową kratą. Tuż obok jest coś wyglądające jak tunel wentylacyjny.