Do portu w Nowym Jorku płynie statek – nic zaskakującego. „Dama Karaibów” nie odpowiada jednak na wezwania, a jest to lekko niepokojące. Prawdopodobnie jest to jakaś awaria, choć jakiś zapasowy sposób komunikacji powinien być. Jeszcze dzień wcześniej kapitanat portu prowadził normalnie rozmowy z kapitanem „Damy Karaibów”. Aby sprawdzić co się dzieje, w okolice statku zostaje wysłany śmigłowiec. Ten szybko nawiązuje kontakt wzrokowy z jednostką. Płynie ona trochę za szybko niż powinna, a na pokładzie nikogo nie widać. Nie widać też żadnych uszkodzeń, ani śladu pożaru, szalupy też są na miejscu. Pada podejrzenie, że może to jakaś choroba, na „Damę” ma zostać nałożona kwarantanna i wezwany doktor. Statek trzeba też odholować.