Amerykański system penitencjarny nie zdaje egzaminu. Resocjalizacja po prostu nie działa. Władze wpadają na pomysł, jak można ten proces uskutecznić. Jest to oczywiście „przykręcenie śruby” osadzonym. Pomysłem na to ma być prywatne, eksperymentalne więźnie. Właścicielem jest HollidayVentures Inc. Lokalizacja zakładu jest nieznana osadzonym, są tam przewożeni w opaskach na oczach. Wiadomo tylko, że jest to na jakimś pustkowiu. Więzienie jest koedukacyjnie. Najdziwniejsze jest jednak to, że brak tu strażników i ogrodzenia. Każdy z więźniów ma na szyi obrożę. Nie jest ona jednak aby ułatwić lokalizację osadzonego. Jest połączona elektronicznie z inną obrożą, kiedy odległość między nimi przekroczy 100 metrów… wybuchają one. Kto jest z kim połączony, wie tylko administracja więzienia. Jest to skuteczne. Ilość ucieczek to zero. Jak do tej pory.