Panna Holly Golightly (Audrey Hepburn) to lekko roztrzepana, młoda kobieta. Ma specyficzny styl zarabiania na życie – oszukała jakiegoś mężczyznę. Zapłacił za kolację jej i jej znajomych, a ona sama z „drobnymi” (50 dolarów) na toaletę, ulotniła się. Któregoś ranka otwiera drzwi do kamienicy nowemu lokatorowi – twierdzi on, że przysłano mu niewłaściwy klucz. Ona jest lekko nieprzytomna – jest przedpołudnie, a ma za sobą nieprzespaną noc.
Mężczyzna prosi o możliwość skorzystania z telefonu. Wydaje się, że dziewczyna jest lekko zakręcona, telefon w walizce – tłumi ona jego dźwięk, buty w lodówce. Ona szuka dla siebie właściwego miejsca, wie tylko tyle, że ma być takie jak u Tiffany'ego – sklepu jubilerskiego.
Opowiada, że w chwilach, kiedy ma zły nastrój, wizyta w sklepie pozwala jej złapać oddech. Rozmowa schodzi, na jej wizytę w Sing Sing – odwiedza tam pewnego jegomościa, za co dostaje 100 dolarów od jego adwokata.
Nad ranem sytuacja z chowaniem się przed kolejnym mężczyzną się powtarza. Tym razem ucieka w szlafroku, po schodach pożarowych, piętro wyżej, do nowo poznanego sąsiada. Z kolejnej rozmowy i zachowania wynika, że jest bardzo łasa na pieniądze. Takie łatwo zdobyte. Sama mówi, że lubi szokować ludzi – to przynosi korzyści. Niby dobrze jej się powodzi, ale nie potrafi zaoszczędzić.
Paul „Fred” Varjak (George Peppard) napisał kilka lat temu książkę, z czego się obecnie utrzymuje, tego nie wiadomo. Mówi, że pracuje nad powieścią. On podobnie jak Holly nie śmierdzi groszem.
Holly bardzo dużo mówi. Nie wiadomo kiedy i czy kiedykolwiek mówi prawdę.
Zaczynają spędzać coraz więcej czasu z sobą i chyba zaczyna im się to podobać. Jednak nie wszystko idzie tak, jak sobie zaplanowali.
„Śniadanie u Tiffany'ego” można zaliczyć do komedii romantycznych. On się w niej zakochuje, ona jednak szuka tego jedynego (czyt. bogatego). Końcówka to problemy, a później wielkie szczęście. Nic odkrywczego, było i będzie jeszcze wiele razy, temat oklepany.
Film nie był dla mnie zajmujący, to nie ulubiona moja tematyka. Na pewno jednak z przyjemnością można popatrzeć na Audrey w roli Holly.
Za to spodobała mi się piosenka z filmu. „Moon River” jest spokojna i melancholijna, łatwo zapada w pamięć. Henry Mancini postarał się.
Film jest klasyką i warto go zobaczyć. Dla Audrey. I kota. :-)
Tytuł polski: Śniadanie u Tiffany'ego
Tytuł oryginalny: Breakfast at Tiffany's
Reżyseria: Blake Edwards
Audrey Hepburn jako Holly Golightly
George Peppard jako Paul Varjak
Orangey jako Kot
Artur Wyszyński
Ten tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.